Na ten film czekałam bardzo długo, by zapomnieć, że miał
premierę, ale obejrzałam go w końcu trzy razy. A jak się robi już coś trzy razy,
to już to można nazwać miłością.
Po pierwsze: te oczy. Eva Green ma przepiękne, niebieskie
oczy. Po drugie ten uśmiech. Eva Green uśmiechając się sprawia, że dojrzewają pączki
kwiatowe. Po trzecie: to ciało. Widzi się tylko je, a reszta świata rozmywa się
i ginie.
Pęknięcia nie były jednak monodramem, a dramatem, żeby nie
powiedzieć melodramatem, rozgrywającym
się w akademii dla młodych panien. Czy tylko przypadek sprawia, że powstaje tak
wiele rozczulających kobieco-kobiecych historii dziejących się w tym
środowisku? Nigdy nie jest za późno na powrót do szkoły.
Panna G. prowadzi zajęcia dodatkowe dla młodych panien. Uczy
je nie tylko jak skakać do wody, ale i kochać życie, kochać jego tajemnice i
przygodę. Autorytet nauczycielki zostaje poddany próbie, gdy na pensji pojawia
się Fiamma – przepiękna, czarująca arystokrata, który podejrzewa, że panna G.
nie jest tak wspaniałą, światową i wyzwoloną kobietą, za jaką chciałaby uchodzić.
I tak fabuła się toczy. Dziewczynki dojrzewają, Fiamma już
dojrzała, a panna G. wydaje się, że przejrzała lub nigdy niedojrzewająca.
Historia sama w sobie była interesująca, ale bohaterki mimo wszystko nie wydawały się być w pełni autentyczne. To znaczy interakcje między postaciami wpłynęły na
urok filmu, niewątpliwie, lecz ich naiwność i bezrefleksyjność były, aż
za bardzo przerysowane.
Eva Green zagrała dobrze, nawet mniej diabolicznie, niż
zwykle. Juno Temple i reszta młodych panien wypadły przekonująco jako młode
podlotki, a Marie Valverde mogła i mieć 50 lat i dzieci, taka była dorosła i
doświadczona.
Film wyglądał naprawdę ładnie i nie wyłącznie dlatego, że Eva
Green prezentowała się nad wyraz zacnie w kostiumach z lat 30. Scenografia,
ujęcia, sceny z jeziorem są fotograficzne, pełne i estetyczne i one właśnie sprawiają,
że Pęknięcia ogląda się tak dobrze.
Nie nazywałabym Pęknięć studium kobiecej psychiki, ani nawet życiowym filmem, ale coś w sobie ma. Evę Green. No tak.
Przerzućmy się na miód i oglądajmy Pęknięcia.
Jak można oprzeć się Evie Green?